poniedziałek, 23 września 2013

Wojna o studniówkę


Ostatnia klasa liceum to nie tylko wieczne zakuwanie do matury. Bo wcześniej czeka nas inne, równie ważne wydarzenie. Studniówka. Już nie długo głównym tematem będzie kto i gdzie kupił swoją sukienkę i jaki kolor butów najlepiej będzie do niej pasował. Oczywiście pojawi się też największy problem: z kim przyjść. Ale zanim to nastąpi trzeba zdecydować gdzie.

Niby sprawa prosta. Wybieramy tą najlepszą pod względem ceny i wyglądu lokalu ofertę. Niestety nie w mojej pięknej, elitarnej szkole. Przez ostatnie dziewięćdziesiąt lat tylko trzy razy studniówka była organizowana po za szkołą. I nigdy nie było to z nie przymuszonej woli uczniów.

Ale od paru lat grono zwolenników wyprowadzenia studniówki poza mury naszej szkoły stale się powiększa. Jest kilka powodów. Głównym jest ekonomia. Jak wszystkie zgodnie media twierdzą mamy kryzys. Ale to i tak nie ważne. Studniówka w szkole, gdzie nie płacimy za wynajem sali, kosztuje za parę ponad czterysta złotych. Zresztą wiąże się to z wykonaniem samemu dekoracji. I nie chodzi tu o przylepienie paru gwiazdek do okien. Nie. My zbijamy stelaże z drewna, przykrywamy wszystko kilometrami materiałów, budujemy wiatraki. Wszystko zależy od fantazji klasy. Efekt końcowy jest zachwycający, ale mnie zawsze przeraża ogrom pracy i czas poświęcony na to.

Oczywiście studniówka w szkole ma swój klimat. Przede wszystkim to tradycja. Niektórzy twierdzą, że klasa się przy tym integruje.

Ja osobiście jakoś integracji przy takich pracach nie widzę. Za dużo różnych wizji, a kompromis jest ciężki do wypracowania.  Szczególnie, że połowa klasy chce studniówkę na sali, gdzie jedynym zmartwieniem to wybór menu i fotografa. Jeszcze trzeba wziąć pod uwagę, że będzie to dosyć gorący okres dla maturzystów. Wszyscy będą zajęci nauką. Bo jak to może inaczej wyglądać w klasie, gdzie 3/4 osób startuje na studia medyczne? A i pojawia się jeszcze jedna, bardzo ważna kwestia. Szkołę po studniówkę trzeba posprzątać od razu rano. Nie wiem jak wy, ale ja mam zawsze w tym momencie taką cudowną wizję. Ja, w długiej sukience, w butach na wysokim obcasie i w fartuszku i z miotłą. Uroczo, nieprawdaż?

Moje poglądy są jasne. Jestem zwolennikiem studniówki poza szkołą. Szkoda mi czasu i na dekorowanie. To jest mój pierwszy prawdziwy bal. Może przesadzam, ale jest to dla mnie ważne wydarzenie. Mam iść, dobrze się bawić i mieć miłe wspomnienia. Koniec.

Po wielu głosowaniach podjęliśmy decyzję. Teoretycznie. Studniówka będzie na sali. Niby wszystko pięknie, ładnie. Komitet studniówkowy obejrzał lokale, umówił się już na spotkania z kamerzystami i fotografami. Niestety, pojawiają się pomysły pisania petycji do dyrekcji, żeby studniówka odbyła się jednak  w szkole. Co z tego wyniknie? Czy czeka nas I Wojna o Studniówkę? Niewiadomo. Wszystko ostatecznie rozstrzygnie się po podpisaniu wszystkich umów. Ja jednak mam nadzieję, że będę się na niej dobrze bawić, nie ważne gdzie się odbędzie.

1 komentarz: