niedziela, 15 września 2013

Szafiarki


Co mnie podkusiło, żeby szukać jakiegoś przyjemnego bloga do poczytania przez wujka Google. No ja się grzecznie pytam, jakie licho. Bo jak znajdę, to zabiję.
Ależ o co mi tak właściwie chodzi, zapytacie. Cóż... Wpadłam w kompleksy.
Wiecie co wyskakuje po wpisaniu "blogi lajfstylowe"? Zaraz obok tych o gotowaniu, które są całkiem w porządku według mnie, cała masa tych o modzie. Gdzie dziewczyny lub kobiety chwalą się tym, co właśnie mają na sobie.

A teraz o tym, dlaczego ten wpis będzie kipiał gorącym hejtem.
Po pierwsze jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Albo o seks, ale nie o tym tutaj. Szafiarki czy jak się tam je nazywa, maja inspirować nas, szarą masę. Pokazują nam co nosić, co jest modne i co z czym warto łączyć. Tylko ja się kulturalnie pytam, czy one nie mogą zejść na ziemie?! Mieszkamy w Polsce, kraju pięknym, z bogatą historią ale nasze zarobki, to nie te z zachodu. Więc może zamiast żakietu od ZARY, spodni od Armani Jeans i butów od Louisa Louboutina, pokażecie nam jak fajnie ubrać się na wyprzedaży, second handzie czy Bóg jeden wie gdzie indziej, byle by ceny nie zaczynają się od płacy minimalnej.
Zanim usiadłam do pisania tego przygotowałam się. Poszperałam i poczytałam o nich, o tym jak zaczynały. I tu zaczyna się punkt drugi.
"Zapomniał wół jak cielęciem był" mówi stare przysłowie, które idealnie się tyczy do większości Szafiarek. Zaczynały w sklepach z odzieżą z drugiej ręki. Bo najzwyczajniej nie miały na inną pieniędzy. Potrafiły z tego wyczarować cuda, za co pokochała ich rzesza rówieśniczek w podobnej sytuacji. Stały się popularne, przez co zwróciły uwagę znanych marek. I zaczęły zarabiać. I z ciuchów na wagę przerzuciły się na te z górnej półki. Nie mówię że to jest złe. Są dobre, zarabiają. Tak się życie toczy. Tylko niech pamiętają kim kiedyś były. Bo zapominając o swoich korzeniach robią się najzwyczajniej nieszczere, przez co ich fanki odsuwają się od nich. Zresztą łatwiej jest się ubrać w ciuchy z najnowszych kolekcji niż szperać w poszukiwaniu perełek, prawda?
Po przejrzeniu paru blogów moje konto w banku wydało mi się bardzo puste. Aż wpadło w kompleksy. Zresztą ja też. Lubię swoje ubrania. Chociaż większość kupuję na szybko, bo wchodząc do sklepu, mam już w głowie co chce mieć i za ile. Co dziennie rano moim największym problemem nie jest to, co na siebie włożę tylko gdzie jest moja druga skarpetka do pary.
To chyba dyskwalifikuje mnie jako Szafiarkę, nieprawdaż?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz