środa, 29 maja 2013

Columbus Caffee



Wczoraj nie miałam czasu albo dostatecznego zapału. A może wizja sprzątania i pakowania się do domu tak mnie przytłoczyła? Nie wiem, ale w końcu wracam do domu. I jak zwykle nie będę mieć czasu. Na nic. Udało mi się przymusowo wygospodarować godzinę i dziesięć minut. Bo dokładnie tyle jadę pociągiem do siebie.
Ale nie o tym. Jakoś w weekend zrodził się pomysł, żeby spotkać się na kawę. Dla niektórych był to idealny pretekst żeby w końcu się poznać i porozmawiać poza twitterem. Coffe Haven mi się znudziło. Niby co jakiś czas pojawia się jakiś nowy smak w ich menu, ale mam dość miejsca. Przeważnie strasznie zatłoczone, oblegane przez różnego rodzaju businessmanów na spotkaniach, albo ludzi, którzy urządzili sobie tam małe biuro. Ktoś zaproponował dopiero co otwarte Columbus Caffee.
Lokal mieści się w miejscu, gdzie kiedyś znajdował się "Cafe Grand". W środku jest naprawdę spokojnie. Nie ma problemu żeby znaleźć miejsce do siedzenia dla pięcioosobowej grupy. Stoliki mogły by być trochę większe za to fotele... Siedząc na nich rozpływałam się. Jak tylko zacznę zarabiać, kupię sobie taki. Jak na razie nie mam ok. 1500 zł na takie cudo.
Sam lokal, dzięki swojemu wystrojowi i spokojnej, ciemnej kolorystyki, jest według mnie świetnym miejscem na spotkania, ploteczki czy żeby posiedzieć samemu i poczytać książkę. Pewnie sama niedługo się tam wybiorę z dobrym kryminałem albo fantasy. Podoba mi się również podział lokalu na dwie części. Pierwsza, trzymana w brązach i złocie, jest raczej przystosowana do mniejszych grup lub pojedynczych osób, które wchodzą tam na chwilę. Druga, w chłodnej kolorystyce, ma więcej krzeseł wygodnych foteli które można przestawić w razie potrzeby. My spędziliśmy tam  prawie dwie godziny. 
Ale nie przyszliśmy tam, żeby podziwiać wnętrza. Zamówiłam sobie Creme Brulle Macchiato. Naprawdę dobra  i warta polecenia. Do tego croissanta z nadzieniem. Świeżutki i pełen kremu toffi. Panowie zamówili ciabatty. Podobno również smaczne. Nie wiem, nie próbowałam, więc opieram się na ich opinii. A właściwie na opinii mojego chłopaka. Skoro on mówi, że dobre to tak musi być. Bestia ma strasznie wysokie wymagania w kwestii jedzenia.
Obsługa bardzo miła. Bariści spokojni, pożartują, zagadają, doradzą tym nie zdecydowanym.
A ceny? Średnio. Gdzieś pomiędzy Coffe Heaven a McDonaldem. Za dużą kawę i rogalika zapłaciłam 15-16zł.

Kawiarnia idealna dla tych, którzy chcą posiedzieć i porozmawiać w spokojnym miejscu przy naprawdę smacznej kawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz