środa, 10 lipca 2013

Piękna historia miłości na Facebooku



A teraz poleje się hejt. Gęstym strumieniem. Ameryki tym co zaraz napiszę, nie odkryję. Drugim Kolumbem nie zostanę, nobla za to mi nikt nie przyzna, a szkoda. Bo z chęcią wydałam bym nagrodę na dobrego psychiatrę. Albo karton rumu. Któreś na pewno by pomogło, bo zaszkodzić się już nie da.



Każdy z nas uprawia w pewien sposób ekshibicjonizm. Pokazujemy całemu światu siebie w internecie. I nie tylko. Siebie, swojego psa, dziecko, samochód. Wszystko co możemy. Oczywiście czasem pokazujemy głównie tyłek i cycki.Czasem się zdarzy kawałek nosa. Bo przez przypadek wszedł w kadr podczas fotografowanych wcześniej części ciała. Ewentualnie szukamy ojca swojego dziecka. Co kto lubi. Ostatnio się zorientowałam, że możemy umieścić na swojej osi czasu ważne wydarzenia z życia. Jest szeregu możliwości. Od nowego futrzak, po przez zdjęcia aparatu ortodontycznego, aż do śmierci ukochanej osoby. Czekam jeszcze na możliwość pochwalenia się utratą dziewictwa. Może rodzice to nawet polajkują.
Odbiegam od tematu. Jak zawsze.
Na fejsbuczku można pochwalić się wszystkim. Czasem nie warto, ale nie którzy nie rozumieją, że pewne rzeczy powinny nie opuszczać przysłowiowych czterech ścian.
A teraz drogie Misiaczki, usiądźcie wygodnie, bo chcę wam opowiedzieć bajeczkę. Bajka będzie o pewnej dziewczynie i chłopaku oraz ich dozgonnym uczuciu.
Owa para, kocha się tak bardzo, że doszło do trwałego, jak mogło by się wydawać, zespolenia ich jaźni. Na fejsie jedno ciało a raczej jedno konto. W początkowej fazie widniały tam dwa nazwiska. Potem już tylko jego. Codziennie pojawiało się kilka romantycznych wpisów. Trochę mnie to śmieszyło. Nawet urządzałam sobie zabawę, polegającą na tym, że po treści, starłam się zgadnąć kto pisze. O to idealni zakochani. Dwadzieścia cztery godziny na dobę myślą tylko o sobie. Tęcza wylewała mi się z każdego z otworu mojego ciała. Aż tu nagle BUM. Sielanka się skończyła i nastąpiło bolesne rozstanie. Tylko nie wiem dla kogo bardziej. Dla nich, czy dla nas, bo musieliśmy wszyscy, razem z nimi przezywać a przynajmniej być świadkami tego koszmaru. Był rozwód, ostre disy i odpowiedź na tak nurtujące nas pytanie. Co się stało? Widać chłopak nie potrafił skupić się na swoim Skarbię. A może miał po prostu dość tej całej otoczki i upubliczniania wszystkiego? Tak czy inaczej znalazł sobie inną na boku, a zapewne ktoś życzliwy doniósł o tym do dziewczyny. Wyjątkowo tego szczegółu nie podała.
To jeszcze nie koniec tej opowiastki. Jest ciąg dalszy. Ona mu wybaczyła. I zeszli się. A potem rozstali. I znowu zeszli. Taka ładna pętla. Tylko powtarzać. W ramach czystek usunęłam ich/ją/ten dziwny twor ze znajomych. Czasem dochodzą mnie tylko jakieś echa. Niestety.
Większość naszej aktywności na fejsie jest niegroźna. Nie prowadzi do uszczerbku na zdrowiu wszystkich, którzy to mogą przeczytać. Nie trzeba się konsultować z lekarzem lub farmaceutą przed przeczytaniem. Niestety niektórzy powinni zgłosić się do sztabu zarządzania kryzysowego przed opublikowaniem. Tak profilaktycznie. Okey, mogę wiedzieć że jesteś w związku. Ba nawet z kim. Wasze wspólne zdjęcie... spoko. Ale mam w głębokim poważaniu każdy szczegół waszego związku. Nie musicie machać mi waszym uczuciem tak ostentacyjnie przed nosem. Tak się nie robi, to jest niesmaczne. I koniec kropka.