czwartek, 4 lipca 2013

Własna przestrzeń


Dziś przeczytałam, jak zwykle z dużym opóźnieniem, o pewnym projekcie zagospodarowania poddaszy w kamienicach w Łodzi. Pomysł z jednej strony ciekawy, ale z drugiej strony nie wiem czy opłacalny dla ludzi, którzy się podejmą jego wykonania. Takie pomieszczenie na strychu trzeba zagospodarować, za własne pieniądze. Można to potem odliczyć sobie od czynszu. Ale nie o tym...

Od paru lat, a tak właściwie od momentu kiedy przeprowadziłam się do domu wariatów, myślę o takim własnym koncie, a właściwie mieszkaniu. Jakoś nigdy nie pociągały mnie domki jednorodzinne. Chyba, że stały by na jakiejś polanie w lesie i miały ogromne okna. Marzy mi się loft, dwu pokojowe mieszkanie w kamienicy lub w zupełnie nowym budynku. Byle żeby było jasne i przestronne. Minimum ścian i różnych podziałów. Jedynie sypialnia i łazienka oddzielona od reszty. Ale też nie za bardzo. Strasznie podobają mi się luksfery. Świetnie załamują światło.
Duża biblioteczka, bo chce mieć masę książek. Najlepiej taka:
Każda literka jest osobną częścią, więc można ułożyć dowolny napis. Niestety najbliżej nas można je kupić w Rosji i Finlandii. Ale ja jestem cierpliwa, poczekam. A w przyszłości i tak zamierzam być oszałamiająco bogata więc sobie sprowadzę ją z zagranicy. Będę mieć ułożoną jakąś słynną mądrość życiową, która poza ładnym brzmieniem nic nie wnosi, na całą ścianę. Oczywiście wypełnioną książkami. 
Pod dużym oknem malutki, szklany stoliczek z lampą na laptopa. No i kanapa. Ogromna. Bo uwielbiam wielkie łóżka. Co z tego że zajmują dużo miejsca? Można w nich swobodnie egzystować przez cały dzień! Jedna duża ciemnoczerwona sofa w części wypoczynkowej, wielkie łóżko w sypialni z metalową ramą i te genialne fotele z Columbus Caffe. I jestem w niebie.
Do planów kuchni i łazienki jeszcze nie doszłam. Co do kolorystki całego mojego wymarzonego mieszkania,  będą dominować szarości, błękity, brązy z mocnymi, nasyconymi elementami.
Telewizora nie planuję. Zresztą nie pamiętam kiedy ostatni raz oglądałam coś w nim. Wolałam bym projektor i  ekran na ścianie. Takie własne kino.
Na zrealizowanie wszystkich moich mieszkaniowych planów, o tak je ładnie nazwę, będę musiała poczekać. Parę lat, ewentualnie paręnaście. Chociaż jak patrzę jak wygląda życie w naszym pięknym nadwiślańskim kraju, to jeżeli tu zostanę, a pewnie tak się stanie, to  mogę równie dobrze tylko o tym marzyć. To przynajmniej nic nie kosztuję.